Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jest radnym już 37 lat i próżno by szukać takiego drugiego

Marek Weiss
Sylwester Kląskała z Chruszczyn może się pochwalić imponującym stażem w radzie gminy. Takiego nie ma żaden inny samorządowiec. A wszystko zaczęło się od przypadku...

Nie należy do żadnej partii, mieszka w jednej z najmniejszych wiosek swojej gminy, a mimo to jest radnym już dziesiątą kadencję. Nie wiadomo ile osób w Wielkopolsce może się pochwalić podobnym wynikiem, ale z pewnością jest ich niewielu. Bo to rzadki wyczyn, aby zdobyć zaufanie mieszkańców tyle razy pod rząd.

Sylwester Kląskała, mieszkaniec wioski Chruszczyny, wspomina, że wszystko zaczęło się przez przypadek. To było w 1978 roku. Zwyczaj wtedy był taki, że na spotkania przedwyborcze przywożono kandydata, który miał zostać wybrany. Identycznie było przed zbliżającymi się wyborami do Gminnej Rady Narodowej. Okazało się jednak, że na spotkanie wytypowana osoba nie przyszła.

- Wtedy wstałem i spytałem czy mają jego pisemną zgodę na kandydowanie. Bo nawet w tamtych czasach taka zgoda była konieczna. Okazało się, że nie mieli. Po moim pytaniu powstała konsternacja i spore zaskoczenie. Wtedy ktoś z sali podał moją kandydaturę w zastępstwie za nieobecnego - wspomina pan Sylwester.

W ten sposób został najpierw kandydatem, a potem radnym gminy Ostrów Wielkopolski. Miał wtedy 26 lat i wielu rzeczy musiał się dopiero nauczyć. Pracy było co niemiara, bo życie w odległej wiosce wyglądało zupełnie inaczej niż obecnie. Do Chruszczyn nie dojeżdżał autobus, na drogach nie było asfaltu, a o innych zdobyczach cywilizacyjnych mieszkańcy mogli tylko pomarzyć. Jednak już po roku po przebudowie zakupionego przez gminę budynku otwarto świetlicę wiejską. Potem przyszedł czas na meliorację i kanalizację i asfalt, który zastąpił bruk. Jednak dostać się do miasta z tej, leżącej na uboczu wioski, nie było łatwo. Należało wsiadać na rower, jechać do oddalonego o 3 kilometry Daniszyna i tam czekać na autobus. Wiele dzieci, po skończeniu miejscowej 4-klasowej szkoły codziennie pokonywało tę drogę pieszo. Zaczęto od wybudowania pętli, na co wystarczyła jedna sobota. Wielkim wydarzeniem było, gdy w grudniu 1982 roku do Chruszczyn przyjechał pierwszy podmiejski autobus. Dwa lata później oczekujący na przystanku nie musieli już moknąć na deszczu bo mieszkańcy na własny koszt postawili wiatę, a nawet sami wykonali projekt. Pętla, którą wtedy zbudowano z powodzeniem służy do dzisiaj.

- W tamtych czasach wiele rzeczy udało się wspólnie zrobić w czynach społecznych. Ludzie byli chętni do pracy i nikogo nie trzeba było specjalnie namawiać do pomocy przy remoncie świetlicy, budowy pętli autobusowej czy układaniu chodników. Zresztą tamte czasy to nie tylko czyny społeczne, ale też wieczorki, zabawy, spotkania integracyjne przy przyniesionej we własnym zakresie kawie, herbacie i cieście oraz muzyce z płyty - wspomina Sylwester Kląskała.

Trzy pierwsze kadencje pełnił funkcję radnego całkowicie społecznie. Jedyna ,,gratyfikacja'' polegała na darmowych biletach MZK do Ostrowa i z powrotem. Dopiero od 1990 roku, po powstaniu samorządów, wprowadzono diety. Zmian było zresztą więcej. Dotyczyły m.in. okręgów wyborczych czy liczby radnych. Początkowo w poszczególnych sołectwach było ich od 1 do nawet 5, a w całej gminie powyżej 50. Obecnie jest 15, co oznacza, że dostać się do rady jest dużo trudniej niż kiedyś. Pan Sylwester kiedyś był radnym tylko dla Chruszczyn, obecnie pełni mandat z okręgu obejmującego sołectwa Daniszyn, Chruszczyny i Mazury.

Lata 90. to gazyfikacja, wodociągowanie i telefonizacja, która ułatwiła kontakt ze światem. Wcześniej we wsi były tylko dwa telefony. Nie tylko w Chruszczynach zmieniało się życie. W Daniszynie powstała sala gimnastyczna i biblioteka, w Mazurach - drogi i boisko. Wszystkie te inwestycje były niezwykle ważne dla lokalnego środowiska.

- Zawsze starałem się działać z mieszkańcami. Jako radny cieszyłem się razem z nimi z każdej inwestycji, zarówno tej drobnej, jak i tej dużej. Najważniejsze to współpraca z ludźmi i słuchanie ich potrzeb. Ostatnio, kiedy robiliśmy modernizację świetlicy, mieszkańcy sami zalewali fundamenty. Są nadal chętni do pomocy. Bardzo pomocny jest fundusz sołecki, z którego mogliśmy zakupić materiał - dodaje radny.

Zawodowo początkowo pracował w Zakładach Automatyki Przemysłowej w Ostrowie. Od 1981 roku prowadził gospodarstwo rolne przejęte po rodzicach. Pięć lat temu przekazał je synowi, a obecnie korzysta z renty strukturalnej.

- To, że mogę tak długo udzielać się społecznie to zasługa mojej żony. Wzięliśmy ślub w tym samym czasie, kiedy zacząłem pracę w radzie. Wiele razy, gdy wyjeżdżałem zastępowała mnie w obowiązkach gospodarskich, których przecież nie można było przełożyć. W obejściu pracy było zawsze dużo, od rana do wieczora. Kiedy dzieci podrosły, także pomagały. Obecnie mieszkamy razem z synem i jego rodziną. Reszta dzieci rozjechała się - mówi radny.

To dziesiąta z rzędu jego kadencja. Jej koniec zbiegnie się z 40-leciem piastowania mandatu. Na pana Sylwestra ludzie głosowali w różnych systemach przy różnych ordynacjach i niezależnie od tego czy kandydował z komitetów wyborczych czy też tylko i wyłącznie pod własnym nazwiskiem.

- Przed 1990 rokiem jakoś nie trzeba było komitetów zakładać. Później polityka zeszła na dół, ale jeśli chodzi o mnie zawsze starałem się trzymać z daleka od polityki. Nie należałem do żadnej partii - podkreśla Sylwester Kląskała.

Praca radnego to nie jedyna sfera jego aktywności społecznej. Dwa lata temu podjął się funkcji sołtysa, ale od razu zastrzegł, że tylko na okres przejściowy, do końca kadencji. Natomiast jesienią ubiegłego roku, po tragicznej śmierci Zygmunta Lubienieckiego zastąpił go do końca kadencji na stanowisku prezesa Zarządu Gminnego OSP. Funkcję tę będzie pełnił do marca 2016 roku. Przyznaje, że przybyło mu sporo obowiązków, bo nadzoruje działalność 24 jednostek z terenu gminy.

- W naszej gminie jest w tej kadencji 8 nowych radnych. Na 15-osobowy skład to ponad 50-procentowa zmiana. W wielu gminach jest podobnie. Coraz mniej radnych z wieloletnim stażem. Pan Sylwester jest jednak na naszym rodzynkiem na samorządowym torcie. Od 9 kadencji jest radnym i na koniec tej kadencji będzie miał 40 lat samorządowego stażu. Miejscowość, w której mieszka nie jest największa w jego obwodzie. Nie należy też do żadnej wiodącej partii. Wielokrotnie zastanawiałem się nad jego fenomenem. Co trzeba zrobić, żeby tak długo być radnym? Wystarczy być dobrym i przyzwoitym człowiekiem - mówi wójt gminy Ostrów Wielkopolski Piotr Kuroszczyk.

ZiemiaKaliska.com.pl Dołącz do naszej społeczności na Facebooku!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski