Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tłum na ,,wieczorynce” - pacjenci czekali po 4 godziny

Daria Kubiak
Andrzej Kurzyński
Pacjenci zgłaszający się na ,,wieczorynkę” w dni świąteczne zarzucają szpitalowi złą organizację. Chorych było 4 razy więcej niż zwykle - broni się szpital.

Prawdziwe oblężenie przeżywała od 25 do 27 grudnia siedziba Pogotowia Ratunkowego w Kaliszu, gdzie przyjmują lekarze pełniący dyżury w ramach nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej. O ile najmłodsi pacjenci byli przyjmowani w miarę szybko, to osoby dorosłe oczekiwały na to, aby być zbadanym przez lekarza nawet po 4 godziny. Trudno dziwić się zatem, że niektórym nerwy odmawiały posłuszeństwa. Tak było m.in. w sobotę, 26 grudnia.

- O godz. 13.30 przywiozłem żonę z ciężkim bólem w plecach i udało nam się wejść do gabinetu ,,już’’ o 16.30. W poczekalni było chyba ze 30 osób. Wszyscy ogromnie zdenerwowani. Niektóre osoby po prostu rezygnowały z czekania, twierdząc, że nie są w stanie dłużej wysiedzieć - mówi Sasa Bosnjak, mąż pacjentki.

Mężczyzna zapewnia, że tego dnia spotkał znajomą, także szukającą pomocy lekarskiej na ,,wieczorynce”, która skarżyła się, że pobrała z automatu kartkę z numerem wyznaczającym kolejność wejścia do lekarza o godz. 12.02, a została zbadana dopiero o godz. 16.00. Takich osób było tego dnia o wiele więcej. Jak zapewniają pacjenci, w sobotę na ,,wieczorynce” było 2 pediatrów i tylko jeden internista, który przyjmował na miejscu oraz jeździł na wizyty domowe.

- Uważam, że pomoc medyczna w okresie świąt była niewystarczająca. Skoro szpital zawarł kontrakt z NFZ na ,,wieczorynkę’’ , to powinien lepiej ją zorganizować - dodaje Sasa Bosnjak.

Według rzecznika kaliskiej lecznicy Pawła Gawrońskiego długie oczekiwanie na poradę lekarską wynikało z tego, że 26 grudnia na ,,wieczorynkę’’ zgłosiło się aż 221 osób, dzień wcześniej było 150 pacjentów a dzień później - 178.

- Dla porównania w ,,zwykłe” soboty i niedziele, w ciągu doby na ,,wieczorynce’’ przyjmuje się około 50-60 pacjentów - mówi Paweł Gawroński. Rzecznik nie zgadza się z ocenami pacjentów zarzucających szpitalowi złą organizację pracy i za małą obsadę lekarską w czasie świąt. Gawroński zapewnia, że 26 grudnia do godz. 12.00 trzech lekarzy przyjmowało na miejscu, a jeden jeździł na wizyty domowe. Do godz. 15.00 dwóch lekarzy pozostawało w przychodni i dwóch wyjeżdżało do chorych. Podobnie było po godz. 15.00. Duża liczba wezwań do domów pacjentów spowodowała, że tego dnia dyżurowało aż dwóch lekarzy wyjazdowych, podczas gdy zwykle wystarcza jeden.

- W dniach 25-27 grudnia najwięcej dorosłych zgłaszało się ze złym samopoczuciem, niestrawnością, bólami zębów i infekcjami, a dzieci z katarem. W I święto były tylko 4 przypadki infekcji wirusowych - grypy. Wiele osób przyznało, że nie zdążyło dostać się do lekarza rodzinnego ze względu na dużą ilość przedświątecznych obowiązków lub skrócony czas przyjęć w Wigilię - wyjaśnia Paweł Gawroński.

Przedstawiciel szpitala dodaje, że z tych powodów pacjenci czekali w kolejce dłużej niż zazwyczaj. W poczekalni spędzali jednak po około 3 godz., czyli tyle samo, ile najczęściej czekają w przychodniach do lekarzy rodzinnych. Ot, taki polski standard.

ZiemiaKaliska.com.pl Dołącz do naszej społeczności na Facebooku!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski