Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polonistykę wybrałem z przypadku - wygrałem szkolną olimpiadę

Daria Kubiak
Daria Kubiak
Rozmowa z prof. UAM dr. hab. Piotrem Łuszczykiewiczem, dziekanem - elektem Wydziału Pedagogiczno - Artystycznego UAM w Kaliszu o planach wobec uczelni i miłości do polonistyki.

Dzięki ojcu Włodzimierzowi Łuszczykiewiczowi, słynnemu Dziadkowi Włodkowi z „Lata z Radiem’’ został pan wyposażony w „gen dziennikarstwa”, a jednak wybrał pan inną drogę. Nie ciągnęło pana do żurnalistyki ?
- Owszem, ciągnęło mnie do dziennikarstwa, ale ojciec mi tego zabronił.

Jak to zabronił?!
- Powiedział mi, że jest to najgorszy pomysł, na jaki mogłem wpaść. Jeśli chcę żyć krótko i umierać młodo, to mogę zostać dziennikarzem - dodał. Jego historia potwierdziła, niestety, tę prawdę. Zmarł bowiem w wieku, do którego ja powoli dochodzę. Dziennikarstwo dla osób patrzących na ten zawód z boku wydaje się czymś romantycznym, kreatywnym. A to jest przecież ciężka, niesłychanie nerwowa, zużywająca człowieka praca, właściwie uniemożliwiająca jakiekolwiek inne jeszcze działanie. To jest praca 24 godziny na dobę, przez 7 dni w tygodniu. Mam doświadczenia paradziennikarskie i zdążyłem zorientować się, że ojciec miał rację.

Wybór kierunku studiów, którego pan dokonał, był właściwy?
- To było dziełem przypadku, ponieważ w ostatniej klasie szkoły średniej wystartowałem w olimpiadzie polonistycznej, trochę na przeprosiny wobec mojej wychowawczyni. I tak się stało, że zostałem laureatem tej olimpiady, a wiec uzyskałem wolny wstęp na filologię polską. Kierując się zasadą, że w życiu trzeba unikać stresu, nie zastanawiałem się już nad jakimiś innymi studiami. Moje uczestnictwo w olimpiadzie przesądziło sprawę.

Niektórzy twierdzą, że polonistyka, język polski to bardziej hobby, niż zawód. A czym ona jest dla pana?
- Język polski jest dla mnie moją pierwszą i podstawową ojczyzną. Nie chcę, aby to zabrzmiało zbyt patetycznie, ale... Jest dla mnie tym, co zostało tak ładnie nazwane w programie prof. Miodka - Ojczyzną - polszczyzną. Rodzajem tej najbliższej mi tożsamości, w której się odnajduję, w której słyszę konteksty, żarty, w której rozumiem drugie dno, czy umiem czytać między wierszami. Mimo że musiałem nauczyć się jeszcze kilku innych języków, to w żadnym z nich człowiek nie jest zanurzony tak głęboko i żaden z nich nie jest dla niego tak fizjologicznie nieomal bliski, jak język polski. Jest powietrzem, którym się oddycha.

Ma pan imponujący dorobek naukowy, osiągnięcia, a na dodatek powierzono panu stanowisko dziekana kaliskiej uczelni. Co to dla pana oznacza?
- Wprawdzie niższe funkcje pełniłem od początku swojej pracy na uniwersytecie, ale teraz to jest dla mnie zupełnie nowy rozdział. Byłem kierownikiem studium filologii polskiej, wielu studiów niestacjonarnych, podyplomowych, kierownikiem pracowni i zakładów. Nawet przez kilka miesięcy pełniłem obowiązki dziekana WP-A, a więc mogłem się zorientować, na czym to polega. W związku z tym decyzja o kandydowaniu była decyzją starannie rozważoną. O jej podjęciu zadecydowały względy misyjne, bo bardzo mi zależy na tym, aby wydział w Kaliszu się rozwinął i był ważną cząstką uniwersytetu. To jest przecież świetna marka, taki brand, jak to dzisiaj mówimy, godny pozazdroszczenia. Gdyby tej marki miało nie być w najstarszym mieście w Polsce, to byłoby źle i dla uniwersytetu, i dla Kalisza. Drugi powód był bardziej egoistyczny. Lubię sam sobie organizować pracę, bo wtedy działam efektywniej.

Na Facebooku przyznał pan, ze gratulacje płynące po wyborze są bardzo miłe, ale jeszcze bardziej potrzebne są słowa otuchy. Odczuwa pan pewien niepokój w związku z nową funkcją?
- Oczywiście, że odczuwam. Uniwersytet dokonał decentralizacji. A to oznacza, że jego wydziały są jednostkami osobnymi finansowo, działającymi w ramach własnych budżetów. A więc będę ponosić jednoosobową odpowiedzialność finansową za budżet Wydziału Pedagogiczno-Artystycznego, sięgający 20 mln zł rocznie. To są pieniądze na wszystko od szczotki do podręcznika. Nie ma więc miejsca na nietrafione decyzje i pomyłki. W najbliższym czasie czekają nas inwestycje. Uczelnia będzie skoncentrowana w nowym głównym budynku, ale planujemy modernizację skrzydła obiektu po Szkole Podstawowej nr 10 i dawnym ODN. Na to pójdą w całości środki, które uzyskaliśmy od miasta w związku z pozbyciem się dwóch budynków przy ul. Częstochowskiej i ul. Nowy Świat 13.

Jaki styl zarządzania uczelnią jest panu najbliższy?
- Będę polegał na mądrym sposobie wypracowywania kompromisów i słuchania współpracowników, którzy są mądrzejsi ode mnie w swoich dziedzinach. Lepiej znają się na dydaktyce, na promocji, sztuce, na uciążliwych, ale koniecznych raportach do Komitetu Badań Naukowych, do Polskiej Komisji Akredytacyjnej i innych instytucji. Od tego zależy przecież nasz budżet, składający się z dotacji ministerialnej na studenta, grantów, donacji np. od miasta. Moją ulubioną metodą pracy jest burza mózgów. To najskuteczniejszy sposób wypracowywania dobrych decyzji. Jedną z pierwszych moich decyzji, we wrześniu, kiedy rozpocznę kadencję, będzie powołanie Rady Pracodawców. Na dobrych uczelniach takie rady działają. Skupiają przedstawicieli samorządów, władz państwowych, urzędów pracy, inkubatorów przedsiębiorczości, biznesmenów, absolwentów oraz dyrektorów szkół. Taka rada jest w stanie pomóc w wypracowaniu modelu merytorycznego funkcjonowania uczelni, a więc kierunków kształcenia.

Wydział Pedagogiczno-Artystyczny kształci głównie artystów - pedagogów, co nie przystaje do naszych pragmatycznych czasów. Jak sprawić, aby kształcenie stało się praktyczne? - Nie jestem przekonany, czy uniwersytet musi wypuszczać absolwenta , „sformatowanego”, gotowego do pracy w konkretnym miejscu. Uniwersytet zapewnia młodym ludziom przede wszystkim rozwój osobisty, intelektualny, emocjonalny i nie wszystko to, co wynoszą z uczelni musi im przydać się w pracy. Jednak upraktycznienie kształcenia jest zgodne z dyrektywą Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Dlatego już w przyszłym roku będziemy zmuszeni, i sami się do tego obligujemy, aby przekształcić większość naszych kierunków o profilu ogólnoakademickim na kierunki o profilu praktycznym. To będzie wiązało się ze zwiększeniem liczby godzin praktyk, powiązaniem ich z systemem stażowym oraz przeorganizowaniem zajęć ze studentami. Oznacza to także, że co najmniej 50 proc. kadry musi mieć doświadczenie zawodowe. Powstaną nowe kierunki jak np. Turystyka kulturowa z animacją kulturalną. Zapewniam jednak, że pedagogiczno-, a nawet humanistyczno-artystyczny charakter naszej uczelni i jej dorobek zostaną zachowane.

Piotr Łuszczykiewicz urodził się w 1964 r. w Kaliszu, gdzie do dzisiaj mieszka. Ukończył I LO im. A. Asnyka. W latach 1983-1988 odbył studia magisterskie filologii polskiej na Uniwersytecie Łódzkim. Pracę magisterską obronił celująco. Senat UŁ przyznał mu „Medal za Chlubne Studia”. Studia doktoranckie odbył w Instytucie Badań Literackich PAN w Warszawie. Obronił rozprawę doktorską O poezji miłosnej Stanisława Grochowiaka. (Studium z poetyki współczesnego erotyku) . Wykształcenie wzbogacał w Akademii Wiedzy i Literatury w Moguncji, w Niemieckim Instytucie Polskim w Darmstadt, na stypendium Fundacji Roberta Boscha, w Domu Pisarzy w Stuttgarcie. Prowadził wykłady i konwersatoria w języku niemieckim. Od 1992 r. pracuje w uczelni kaliskiej, najpierw jako asystent, adiunkt, a obecnie - po uzyskaniu stopnia doktora habilitowanego w 2010 r. - profesor nadzwyczajny. Jest kierownikiem Zakładu Studiów Polonistycznych i Komunikacji Medialnej. 15 kwietnia został jednomyślnie wybrany przez kolegium elektorów dziekanem kaliskiego Wydziału Pedagogiczno-Artystycznego UAM w Poznaniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski